sobota, 2 lipca 2016

Jak sprzedać brak wiary?


5 lat temu wyjechałem z Polski, a mogłem przecież zostać i zająć się swoimi obsesjami. Jedna dotyczyła urbanistyki, druga finansów osobistych. Ale wyjechałem, więc urbanistyką zajął się Filip Springer a finansami Michał Szafrański.

Obie obsesje dotyczyły wolności. Bo zła architektura i bieda są niewolą. Ale czy na pewno wyzwoleniem jest opisywanie polskich bezdroży albo kupowanie tanio cebuli? Wpisać się w beznadziejny kraj przypadku i zapętlić w analizę rachunków za prąd? Pokazywać coś skończonego jako nieskończone? To tak jakby więzień wyzwalał się przez mierzenie swojej celi.

Mój problem polegał i ciągle polega na tym, że nie wierzę. A jak sprzedać brak wiary?

Ale ja wierzę w brak wiary. Tak, trzeba najpierw śledzić obsesję, iść za nią aż do utraty wiary. A potem sledzić utratę wiary.  Wgłębić sie w nią z calą siłą. Bo z utratą wiary przychodzi też obsesja. Nowa i lepsza.

piątek, 11 marca 2016

Nowa książka


Hohoho. Finansowa blogosfera zmieniła się mocno odkąd z nią zerwałem, chociaż nadal wałkuje kilka tych samych tematów na krzyż. Ma nowych czytelników, więc fair enough. Dla mnie robienie bloga, vloga, granie na giełdzie i czytanie książek traderów było penetracją obcego terytorium. I jak to zwykle bywa z nowościami, na początku jest ekscytująco. Potem robi się płasko, a jeszcze później irytująco. Co innego uwzględnić finanse w życiu a co innego przed nimi klękać. 

Dlatego nie napisałem książki o tym jak oszczędzić na zakupach w Biedronce. Napisałem TO.

Wracam tam, gdzie należę. Do świata radykałów wybierających równowagę, maksymalistów w minimalizmie, nasyconych biedaków.

środa, 8 maja 2013

Nowy blog

Blog umarł śmiercią naturalną, ale otworzyłem nowego. Po angielsku i bez ograniczeń tematycznych. Zapraszam:

niedziela, 26 sierpnia 2012

głos banknotów


Niedawno wpuszczono do obiegu w Wielkiej Brytanii nowy banknot pięćdziesięciofuntowy. Jak można było się domyśleć, oprócz wizerunku królowej umieszczono na nim portrety nieszczególnie romantycznych postaci. Wybrano tym razem autorów patentu na silnik parowy - Matthew Boultona i Jamesa Watta. Myślę, że to bardzo wymowne. 


Zanim wyjaśnię dlaczego, warto przypomnieć sobie co widnieje na innych banknotach w UK. Na pięciofuntówce mamy Elizabeth Fry – działaczkę społeczną, autorkę reformy więziennictwa. Na £10 zobaczymy Charlesa Darwina – jednego z najbardziej odkrywczych i wpływowych naukowców w historii. Rewers £20 to Adam Smith – filozof społeczny i twórca ekonomii politycznej. Proponuję przyjrzeć się teraz polskim banknotom. To proste porównanie daje obraz różnicy świadomości i tożsamości obu społeczeństw.  


Prawdziwe rewolucje odbywają się mimochodem. Prawdziwe rewolucje tworzą strukturę, o której myśli się, że była od zawsze. Tak było z imperiami i religiami, dostępem do bieżącej wody i internetu. Współczesny świat w bardzo małym stopniu ukształtował król czy poeta. O wiele mocniej wpłynął na niego naukowiec i wynalazca.

Między innymi z tego powodu już od dokładnie roku mieszkam w Londynie. Keeping calm and carrying on.

londonist.com

poniedziałek, 4 czerwca 2012

"Czarny Łabędź" Taleba



Nie przebrnąłem przez „Czarnego łabędzia”. Częściowo dlatego, że to ogromna cegła. Co prawda nie tak ogromna jak ego autora, obdarzonego amerykańską cechą powtarzania tego samego w nieskończoność. Choć, trzeba przyznać, jego powtarzanie się przyciąga uwagę.

Elitarystyczne przekonanie o własnej wyższości idzie tu w parze z brakiem zaufania w akademickie dysputy. Mimo, że Nassim Taleb jest par excellence akademikiem, woli wejść w rolę wyrzutka krzyczącego, że król jest nagi.

Zadaje pytanie: czym się różni specjalista rynków finansowych od Franka spod magla? Odpowiedź brzmi: lepiej gawędzi i zasadniczo nosi krawat. Tylko tym, niczym więcej.

Gadanie jest tanie, gadanie jest bezkarne. Tymczasem, dowodzi Taleb, w prognozowaniu przyszłości nie tylko przestrzelamy skalę, moment, wpływ nowych wydarzeń. My kompletnie nie mamy świadomości, że nadchodzą. Częściowo dlatego, że widzimy centy, a nie dolary. Rogalik, zamiast całego księżyca.

Taleba niepokoją ukryte ryzyka. Bardziej martwi się o epidemie niż o terroryzm. Boi się nieuświadomionego, cienia, tego czego nie wiemy. Twierdzi, że choć zaskakujące wydarzenia, tytułowe „czarne łabędzie”, nie zawsze następują gwałtownie, historia porusza się skokowo. Dlatego nazywa się praktykiem niepewności, wyznawcą przypadkowości.

Taleb uważa, że progności idą w złą stronę, używając do przewidywania przyszłości danych statystycznych. Ich obsesja uśredniania i wypłaszczania trendów gubi prawdę. Bo wartość powtarzalna i przeciętna jest właśnie obojętna. Cywilizację kształtują rzadkie wydarzenia.

Wpływ ekstremalnych fenomenów jest wielki. Wybuchy wojen to jeden przykład. Również wynalazki, które nie wywołały na początku odpowiedniego zainteresowania, są czarnymi łabędziami. Tak było z telewizją, internetem, laserem. To samo dotyczy spektakularnych karier i niespodziewanych upadków.

Taleb demaskuje iluzję teorytecznego przygotowania. Uważa, że żaden symulator nie pomoże ci w prawdziwym życiu. Raz po raz ostrzega, żeby nie mylić mapy z terytorium.

Jako dziecko sceptycyzmu, pisarz poleca praktykowanie selekcji. Zaczynając od selekcji informacji. Newsy są toksyczne i nie przygotują nas na nic. Więc daj sobie spokój. Ignoruj też ględzących specjalistów.

I człowieku – głosi autor lekkim tonem kończąc 1000 stron filozoficznych wywodów - nie zaglądaj darowanemu koniowi w zęby. Ciesz się z cudu życia. Bo sam jesteś czarnym łabędziem.