niedziela, 5 września 2010

Inspiracje - Ken Wilber

Idąc za ciosem przedstawiam pierwszy merytoryczny filmik umieszczony na youtubie. Rozpoczynam tym samym serię, którą można by nazwać Kick-ass inspirations, polegającą na dzieleniu się inspiracjami , które chwyciły mnie kiedyś za serce, jednocześnie uruchamiając ostro myślenie.
Elementem wspólnym tych materiałów będzie przedstawienie inspirujących osób przez pryzmat osobistych zaskoczeń i twierdzeń, które zrobiły na mnie wrażenie, lub nawet wywołały trwałą przemianę. Będę przywoływał autorów, na których wypowiedzi reagowałem myślach albo na głos słowami "wow", lub niejednokrotnie wzdychałem w olśnieniu "aha". filmiki te będą krótkimi impresjami zachęcającymi do sięgnięcia po więcej.

Rozpoczynam z grubej rury od Kena Wilbera - autora, z którego koncepcji wziął się sam tytuł bloga. Proszę nie zniechęcać się trochę megalomańskim zakresem tematyki. Następne materiały będą dotyczyć ściślej tematyki blogów o finansach osobistych i zarządzaniu czasem. Przedstawię w nich, po swojemu, dwóch guru wspomnianych dziedzin: Tima Ferrissa i Roberta Kiyosakiego.

Teraz jednak Wilber, z którego myśli też można coś wyciągnąć dla fanów finansowej niezależności i lifestyle design. Mianowicie zachętę do poszerzania horyzontów, zdobywania wiedzy poza swoją działką. Niech biznesmani przyglądną się zagadnieniom filozofii, a filozofowie pouczą biznesu. Z korzyścią dla obu stron.

Tak bywa i bywało. Przecież George Soros - świetny spekulant na wielu rynkach, jeden z pionierów globalnego arbitrażu, to jednocześnie uczeń Karla Poppera, z ambicjami dowodzenia wielkich teorii, piszący książki. A sięgając głębiej do historii można wydobyć Barucha Spinozę - obsesja intelektualna, która zaowocowała oryginalnymi koncepcjami, opisywanymi w każdym podręczniku filozofii, nie zrujnowała jego powszedniego bytu, dzięki wyspecjalizowaniu się w produkcji soczewek. Ani, jak głosi legenda, nie wykluczała wytoczenia procesu swojej rodzinie, chcącej łatwo przejąć przypadający odludkowi spadek. (Co prawda żaden z nich prawdopodobnie nie uprawiał postulowanej przez Wilbera medytacji, ale w rozwiniętych krajach model medytującego biznesmena został wcielony w życie, a przynajmniej przestał być absurdalnym żartem.)

To wezwanie jeszcze mocniej wybrzmiewa u nas, gdzie przedsiębiorcy rzeczywiście nie mają problemu z odróżnieniem Moneta od Maneta, czy Plotyna od Platona, bo w ogóle nie obchodzi ich kto zacz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz