http://www.flickr.com/photos/webel/
Oszczędzanie nie jest sexy. Inwestowanie nie jest sexy, zajmowanie się finansami osobistymi nie jest sexy. Więc po co to wszystko? Ciuchy z promocji czy lokaty oprocentowane o 0,23% wyżej niż inne nikogo nie zbawią. Jest jedno ale. A nawet więcej niż jedno.
Kropla drąży skałę. Dzięki prostym nawykom i procentowi składanemu te śmieszne drobnostki skumulują się w siłę, która może wywołać wielką zmianę życia. I to będzie bardzo sexy.
Jak wiemy z nieudanego niestety sequela "Wall Street" - kolejnego naiwnego manifestu Olivera Stone'a, czas jest ważniejszy od pieniędzy. Warto więc kupić za pieniądze czas. Ale poszedłbym dalej. Cenny czas trzeba przełożyć na jeszcze ważniejsze aktywo. Co to takiego? Nie, żadne złoto ani real estates.
Otóż sam dla siebie jesteś najważniejszym aktywem, którym zarządzasz. Trzeba wpisać wreszcie kartografa w mapę. Nie cierpię hasła inwestowania w siebie, za często jest żałosnym zapatrzeniem w siebie, kryje pokłady narcyzmu - dżumy rozwiniętych społeczeństw. Ale warto popatrzeć na siebie jak na zasób do wykorzystania. I, jak mówi Marcin Świetlicki, który ponoć nigdy nie posiadał nawet rachunku bankowego, "trzeba się ratować".
Zatem, mimo całej sympatii dla "Krytyki politycznej", układam bluźniercze hasło: "Kapitał cię wyzwoli". Również kapitał wiedzy, umiejętności, znajomości. Akumuluj je. Dzięki temu marzenia będą mogły zmienić się w realne plany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz