niedziela, 19 września 2010

Trump i inni ("The Apprentice")

Kiedyś natknąłem się w telewizji na odcinek serialu reality tv "Praktykant". Było to tyleż wciągające, co przerażające. Program polega na tym, że 16 osób konkuruje o stanowisko managerskie w firmie Donalda Trumpa. W tym celu dzielą się na 2 zespoły i otrzymują zadania. W każdym odcinku osoba, która według uznania prowadzącego jest najsłabszym ogniwem w przegranej drużynie zostaje wyrzucona ("You're fired!").

Ostatnio przypomniałem sobie postać Trumpa, miliardera działającego głównie w branży nieruchomości i show biznesie. Dzięki spektakularnym sukcesom, ciekawej osobowości oraz upodobaniu do udzielania wywiadów stał się gwiazdą. Niektórym kojarzy się z Nowym Jorkiem bardziej niż Woody Allen. Jest też autorem wielu bestsellerów, z których najbardziej znany to "The Art of the Deal" o sztuce negocjacji. Właśnie czytam tą książkę. Przy okazji obejrzałem na youtube całą pierwszą serię serialu. Bardzo wciągające, a zarazem poznawcze.

Wydaje mi się, że "The Apprentice" dobrze oddaje amerykańskie patologie charakteru. Chore ambicje, kuriozalne poczucie wyższości, stoksykowana świadomość. Zachowanie, które w Europie wywołuje raczej podejrzenia o psychozę, w Ameryce jest nie tylko akceptowane, ale i pożądane. Dotyczy to nie tylko większości uczestników, którzy dla sukcesu gotowi są zanurkować w gównie albo okaleczyć konkurentów. Weźmy na przykład pokazanych przy okazji emerytów w kasynie w Atlancie - obraz powtarzanej dzień po dniu pustej rozrywki, pełna realizacja otumanienia przez hazard i cyrkowe pokazy. Patrząc na to nabieram szacunku do moich dziadków, którzy zostawili po sobie niewiele więcej niż egzemplarz tłustej książeczki do nabożeństwa.

Tak czy inaczej "The Apprentice" to świetny pomysł na reklamę marki Trump. Zadania i nagrody związane są ściśle z inwestycjami Trumpa - jego polami golfowymi, kasynami i hotelami. Zastosowano tu zmasowany product placement. Można poznać całą galerię złego smaku świata produktów Trumpa, manifestującego się w kapiących złotem pokojach, skrajnie kiczowatych kasynach (odpowiadających potrzebom klientów trzeba przyznać) , a nawet w wystroju sali konferencyjnej, w której zapadają wyroki na końcu każdego odcinka, charakteryzującej się bardzo amerykańską tęsknotą za arystokratyczną przeszłością, której nie było.

Jednocześnie serial jest wciągający i cieszy się dużą popularnością - wyprodukowano już 10 serii, z tego kilka odsłon "Celebrity Apprentice", w których walka toczy się pomiędzy sławami, a stawką jest cel charytatywny. Serial ma również licencjonowane odpowiedniki w kilkunastu krajach.

Na koniec jeszcze mała dygresja. Zachowanie Donalda Trumpa to argument przemawiający za kontrowersyjną tezą Roberta Pirsiga, o którego pomysłach napiszę kiedyś więcej. W każdym razie teza ta brzmi: Amerykanie podświadomie czerpią swoją tożsamość od Indian. Trump to taki wielki wódz - mówi mało, ale pewnie i zdecydowanie. Mimo opinii szowinisty i egocentryka, wzbudza szacunek. Jest prostolinijny, nie owija w bawełnę, ma wyczucie czasu i zna się na ludziach. Po podjęciu decyzji, kończy się dyskusja. Jego słowo rozwiązuje sprawę, można potem powiedzieć co najwyżej "Howk!".

niedziela, 5 września 2010

Inspiracje - Ken Wilber

Idąc za ciosem przedstawiam pierwszy merytoryczny filmik umieszczony na youtubie. Rozpoczynam tym samym serię, którą można by nazwać Kick-ass inspirations, polegającą na dzieleniu się inspiracjami , które chwyciły mnie kiedyś za serce, jednocześnie uruchamiając ostro myślenie.
Elementem wspólnym tych materiałów będzie przedstawienie inspirujących osób przez pryzmat osobistych zaskoczeń i twierdzeń, które zrobiły na mnie wrażenie, lub nawet wywołały trwałą przemianę. Będę przywoływał autorów, na których wypowiedzi reagowałem myślach albo na głos słowami "wow", lub niejednokrotnie wzdychałem w olśnieniu "aha". filmiki te będą krótkimi impresjami zachęcającymi do sięgnięcia po więcej.

Rozpoczynam z grubej rury od Kena Wilbera - autora, z którego koncepcji wziął się sam tytuł bloga. Proszę nie zniechęcać się trochę megalomańskim zakresem tematyki. Następne materiały będą dotyczyć ściślej tematyki blogów o finansach osobistych i zarządzaniu czasem. Przedstawię w nich, po swojemu, dwóch guru wspomnianych dziedzin: Tima Ferrissa i Roberta Kiyosakiego.

Teraz jednak Wilber, z którego myśli też można coś wyciągnąć dla fanów finansowej niezależności i lifestyle design. Mianowicie zachętę do poszerzania horyzontów, zdobywania wiedzy poza swoją działką. Niech biznesmani przyglądną się zagadnieniom filozofii, a filozofowie pouczą biznesu. Z korzyścią dla obu stron.

Tak bywa i bywało. Przecież George Soros - świetny spekulant na wielu rynkach, jeden z pionierów globalnego arbitrażu, to jednocześnie uczeń Karla Poppera, z ambicjami dowodzenia wielkich teorii, piszący książki. A sięgając głębiej do historii można wydobyć Barucha Spinozę - obsesja intelektualna, która zaowocowała oryginalnymi koncepcjami, opisywanymi w każdym podręczniku filozofii, nie zrujnowała jego powszedniego bytu, dzięki wyspecjalizowaniu się w produkcji soczewek. Ani, jak głosi legenda, nie wykluczała wytoczenia procesu swojej rodzinie, chcącej łatwo przejąć przypadający odludkowi spadek. (Co prawda żaden z nich prawdopodobnie nie uprawiał postulowanej przez Wilbera medytacji, ale w rozwiniętych krajach model medytującego biznesmena został wcielony w życie, a przynajmniej przestał być absurdalnym żartem.)

To wezwanie jeszcze mocniej wybrzmiewa u nas, gdzie przedsiębiorcy rzeczywiście nie mają problemu z odróżnieniem Moneta od Maneta, czy Plotyna od Platona, bo w ogóle nie obchodzi ich kto zacz.