środa, 12 stycznia 2011

tęsknota za turkusowym


Przyznam się, że wiele medialnych doniesień filtruję przez teorię genów kulturowych. Pojęcie memów wprowadził Richard Dawkins w populnarnonaukowym bestsellerze "Samolubny gen", na marginesie biologicznych wyjaśnień. Termin został jednak szybko podchwycony przez teoretyków ewolucji, którzy wprowadzili opisy rozpoznanych memów w historii społeczeństw, zaopatrzywszy każdy w łatwy do skojarzenia kolor. I tak kolor beżowy to rozwinięty ok. 100 000 lat przed Chrystusem mem, w którym dominuje nastawienie na przetrwanie, zaspokojenie podstawowych potrzeb. Z kolei mem purpurowy  powstał ok. 50 000 lat temu i rozwijał się w psychice założycieli i poddanych pierwszych, prymitywnych religii, składających ofiary, wyznających zasady szczepu. Mem czerwony od 9000 lat kształci agresora, wierzącego w przewagę silnych. Trwa do dzisiaj w zabierających dobra materialne słabszym, krzywdzących ich bez winy i wstydu gangach ulicznych. Jeszcze więcej zasobów utrzymuje żyjący od 5000 lat mem niebieski - poświęcenie w imię nagrody danej przez wyższą istotę, poprzez posłuszeństwo ściśle wytyczonej ścieżce. "Niebiescy" cenią krew i ziemię, wartości fundamentalne. Dalej mamy zawiązany 3000 lat temu gen pomarańczowy, zakodowany na osiąganie celów i działanie planowe. Dominował nad głowami uczestników rewolucji przemysłowej, również rewolucji naukowej, a dzisiaj ma się dobrze u przedsiębiorców czy, a jakże, autorów blogów finansowych. Jest też mem zielony, zauważalny od ok. 1850 r., manifestujący się przez wrażliwość, poświęcenie swoich nieograniczonych potrzeb na rzecz innych istot i ogólnej harmonii. Pozdrowienia dla Amnesty International i Greenpeace (nomen omen).

To nie wszystko. Kolejny, żółty mem, datowany na ok. 1950 r. pozwala na wyrażanie siebie bez "zielonych" ograniczeń w rodzaju politycznej poprawności, nie krzywdząc innych. Jeszcze nowsze, bardziej wyrafinowane memy dopiero zyskują większe grupy "zainfekowanych", dzięki takim źródłom jak Dalajlama czy Ken Wilber. Wilber dodaje zresztą ważne szczegóły do teorii. Zauważa interesujący rys poszczególnych grup. Otóż niebiescy dzielą ludzi na świętych i grzeszników, pomarańczowi - na zwycięzców i przegranych, a zieloni - na wrażliwych i niewrażliwych.

Zachodni autorzy podają konkretne przykłady reprezentantów danych memów. George Bush jest niebieski, Donald Trump pomarańczowy, a Barack Obama zielony. A jak to wygląda w Polsce? Większość księży, zasadniczo polska prowincja i PiS są niebiescy. Ekipa TVN CNBC, aktywni mieszkańcy największych miast czy PO - pomarańczowi. Zielonych najłatwiej znaleźć w organizacjach pozarządowych.

Co ciekawe, na zachodzie ostrze krytyki zielonych pada głównie na pomarańczowych. W społeczeństwach rozwijających się, jak w polskim, na niebieskich. Pewnie dlatego, że w tych drugich niebiescy mają jeszcze dużą siłę i wpływ na życie społeczne, a klasa średnia, hołdująca wartościom pomarańczowym, nie dominuje.

W najbardziej rozwiniętych państwach przy władzy jest już dużo zielonych. Dysponują narzędziami, dzięki którym przyjęła się np. moda na ekologię. W Polsce zieloni rosną w siłę powoli, ale są już zauważalni. To na przykład środowisko "Krytyki politycznej" zwłaszcza, ale też "Lampy" czy "Ha!Artu". Lokalną ciekawostką jest fakt, że nasza zielona wrażliwość łączy się często z pochwałą przedsiębiorczości i rozwoju cywilizacyjnego. Właściwie cała Agora SA, z  potęgą "Gazety Wyborczej", "Wysokich Obcasów", Radia TOK FM reprezentuje tę postawę.

Blog tematyczny zobowiązuje, więc na koniec krótko o roli memów w zarządzaniu czasem i pieniędzmi. Dla niebieskich pieniądz jest lekceważony lub wręcz zły - oczywiste wyparcie. Republikanie w USA to najczęściej bogacze powiązani z dużym biznesem, obciążonym wszystkimi grzechami kapitalizmu, z wykorzystywaniem ludzi i eksploatowaniem zasobów naturalnych z prawdziwie globalnym rozmachem. Mają też z reguły podobny gust: lubią dostojne, tradycyjne formy - wielkie fotele ze skóry, ciężkie, rzeźbione biurka z dobrego drewna, cesarskie lampiony - stara estetyka królów wydaje im się odpowiednia. W taką fundamentalną estetykę wierzą szczerze, ale poza tym deklaracje rozjeżdżają się z prawdą. Nominalni strażnicy odwiecznych wartości od dawna nimi nie są.

Co zaskakujące, niebiescy w Ameryce, kolebce pragmatyzmu, bardzo cenią czas. Po prostu - niebiescy w krajach rozwiniętych to tak naprawdę pomarańczowi, którzy deklarują  stare wartości, ale wierzą w świat zwycięzców i przegranych. A może jeszcze inaczej - kiedy stają się zwycięzcami, łatwiej im zostać konserwatystami, aby utrzymać status quo. Widać to zwłaszcza u dzieci republikańskich, uśmiechniętych od ucha do ucha i wierzących w trwałe zwycięstwo.

Z kolei nasze cechy narodowe wprowadzają inne zamieszanie. Jesteśmy przecież jednocześnie bardzo przedsiębiorczy i religijni. Czy więc jednocześnie niebiescy i pomarańczowi? Ludowy katolicyzm, bardziej zinstytucjonalizowany, materialistyczny i patriarchalny niż protestantyzm, trzyma się mocno w głowach Polaków. I rzutuje. Nie kwestionujemy konserwatywnych przekonań. Nie osiągnąwszy jednak w przeciwieństwie do amerykańskich republikanów komfortu życia, czujemy się przegrani. Uszczęśliwi nas wyzwolenie się z tego dysonansu, a dopiero potem przeskakiwanie do kolejnych kolorów. Optymiści twierdzą, że nastąpi to szybko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz