poniedziałek, 4 czerwca 2012

"Czarny Łabędź" Taleba



Nie przebrnąłem przez „Czarnego łabędzia”. Częściowo dlatego, że to ogromna cegła. Co prawda nie tak ogromna jak ego autora, obdarzonego amerykańską cechą powtarzania tego samego w nieskończoność. Choć, trzeba przyznać, jego powtarzanie się przyciąga uwagę.

Elitarystyczne przekonanie o własnej wyższości idzie tu w parze z brakiem zaufania w akademickie dysputy. Mimo, że Nassim Taleb jest par excellence akademikiem, woli wejść w rolę wyrzutka krzyczącego, że król jest nagi.

Zadaje pytanie: czym się różni specjalista rynków finansowych od Franka spod magla? Odpowiedź brzmi: lepiej gawędzi i zasadniczo nosi krawat. Tylko tym, niczym więcej.

Gadanie jest tanie, gadanie jest bezkarne. Tymczasem, dowodzi Taleb, w prognozowaniu przyszłości nie tylko przestrzelamy skalę, moment, wpływ nowych wydarzeń. My kompletnie nie mamy świadomości, że nadchodzą. Częściowo dlatego, że widzimy centy, a nie dolary. Rogalik, zamiast całego księżyca.

Taleba niepokoją ukryte ryzyka. Bardziej martwi się o epidemie niż o terroryzm. Boi się nieuświadomionego, cienia, tego czego nie wiemy. Twierdzi, że choć zaskakujące wydarzenia, tytułowe „czarne łabędzie”, nie zawsze następują gwałtownie, historia porusza się skokowo. Dlatego nazywa się praktykiem niepewności, wyznawcą przypadkowości.

Taleb uważa, że progności idą w złą stronę, używając do przewidywania przyszłości danych statystycznych. Ich obsesja uśredniania i wypłaszczania trendów gubi prawdę. Bo wartość powtarzalna i przeciętna jest właśnie obojętna. Cywilizację kształtują rzadkie wydarzenia.

Wpływ ekstremalnych fenomenów jest wielki. Wybuchy wojen to jeden przykład. Również wynalazki, które nie wywołały na początku odpowiedniego zainteresowania, są czarnymi łabędziami. Tak było z telewizją, internetem, laserem. To samo dotyczy spektakularnych karier i niespodziewanych upadków.

Taleb demaskuje iluzję teorytecznego przygotowania. Uważa, że żaden symulator nie pomoże ci w prawdziwym życiu. Raz po raz ostrzega, żeby nie mylić mapy z terytorium.

Jako dziecko sceptycyzmu, pisarz poleca praktykowanie selekcji. Zaczynając od selekcji informacji. Newsy są toksyczne i nie przygotują nas na nic. Więc daj sobie spokój. Ignoruj też ględzących specjalistów.

I człowieku – głosi autor lekkim tonem kończąc 1000 stron filozoficznych wywodów - nie zaglądaj darowanemu koniowi w zęby. Ciesz się z cudu życia. Bo sam jesteś czarnym łabędziem. 

1 komentarz: